piątek, 10 lipca 2020

Jak to Robert tańczy Mazurka, czyli ślizganie się po prawie

One hundred dollars bill, czyli the bill
Dawno, oj bardzo dawno nic tu nie zostawiłem.
Ale Robertowi obiecywałem ciąg dalszy i tak się stało, że za sprawą cudzej aktywności (Radek Grudzień, Watchdog Radzyń Podlaski) na jaw wyszły ciekawe fakty.
Jest to audycja w Garażowym Radio Radzyń lub też Radio Kot, bo prowadzący to Paweł Kot - kliknij i posłuchaj!
Strawa tyczy łączenia wielu różnych funkcji w rękach jednego człowieka (samorząd, organizacja pozarządowa, działalność gospodarcza), wykorzystywania publicznych pieniędzy do prywatnych celów statutowych, niejasnego i niejawnego ich przepływu, ślizganiu się na granicy prawa, wykorzystywania swej uprzywilejowanej pozycji, czyli wszystko to co media, organizacje strażnicze a może też sądy i prokuratura lubią najbardziej.
Jeśli jeszcze nie słyszeliście to posłuchajcie i dajcie znać w komentarzach czy chcecie więcej. O Robercie i w ogóle. Bo jest tego trochę i może czas znów zacząć zbierać co ciekawsze tematy :)

wtorek, 16 kwietnia 2019

Nie poddajcie się, nie traćcie ducha. Stójcie prosto.

Na kartce spisałem grzechy polskiej szkoły:
  1. Przepełnione klasy.
  2. W jednej klasie i pod opieką jednego nauczyciela uczniowie o skrajnie różnych potrzebach rozwojowych i talentach.
  3. Brak możliwości rozwoju dla ucznia o indywidualnych potrzebach i predyspozycjach.
  4. Podstawa programowa skoncentrowana na wiedzy encyklopedycznej, a nie rozwoju umiejętności.
  5. Koncentracja na efektach nauki - ocenach, egzaminach, zaliczeniach, wg zasady Zakuć, zdać, zapomnieć.
  6. Nadmierna i bezsensowna biurokracja
  7. Z tych grzechów wynikają kolejne:
  8. Dużo zajęć domowych i konieczność pracy indywidualnej z rodzicami i korepetytorami
  9. Konieczność dźwigania do szkoły i do domu plecaków wypełnionych ciężkimi książkami
Znacie te grzechy? Z pewnością jest ich więcej. A może chcielibyście dopisać takie, które przeoczyłem? Wszystkie przybierają mniej lub bardziej skrajne formy, ale są obecne właściwie we wszystkich polskich szkołach.

Wszystkie łącznie wynikają z grzechu głównego: NIEDOFINANSOWANIE OŚWIATY! Ale czyj to grzech? Na pewno nie szkoły. To grzech nastających jeden po drugim rządów. I nie wskazuję jednego - winnego najbardziej. Każdy obiecywał zmiany. Ale tylko aktualny rząd z tak dużym animuszem rozdaje nasze pieniądze. Trudno dziwić się kolejnym grupom wyciągającym po nie ręce.

Co mogę poradzić jako rodzic? Uczyć dzieci w edukacji domowej! Czyli uciec od problemu. I to tylko wtedy, jeśli może sobie na to pozwolić i model taki mieści się w jego życiowej hierarchii wartości...
Co może zrobić nauczyciel? Sam może co najwyżej zmienić pracę. Zmienić pracę, albo trwać w letargu. Nie uwierzę, że są w Polsce nauczyciele zadowoleni z tego jak wygląda polska szkoła pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Większość dobrze zna wszystkie felery systemu, narzeka pod nosem i siedzi cicho. Pozwalają upokarzać się na co dzień, pozwalają w przerażeniu również teraz. No bo jeśli nauczyciela może na egzaminie zastąpić każdy - od katechety po budowlańca - to czy nie jest to upokorzenie?

Są jednak tacy nauczyciele, którzy zaryzykowali utratę świętego spokoju. Znają wszystkie grzechy polskiej szkoły i powiedzieli - Dość! Najpierw w szkolnych referendach opowiedzieli się za strajkiem w oświacie, a potem nie poszli na zwolnienia, a zasiedli w komitetach strajkowych. Odważni inicjatorzy. Wykorzystali moment, w którym jakikolwiek strajk ma sens. W czasie egzaminów i na zakończenie roku szkolnego, a do tego w roku wyborczym, jest to na tyle upierdliwe, że mogło skończyć się sukcesem. Ale, o dziwo, rząd zrobił wszystko aby rozjechać nauczycieli walcem propagandy (TVP) i hejtu (trolling i pożyteczni w Internecie). I jest w tym cholernie skuteczny po trzech i pół latach ćwiczeń!

Ale czy nauczyciele przegrali? Nic podobnego. Przegrali może bitwę, ale wojna o stan oświaty trwa i przed nami cała masa większych i mniejszych potyczek. Po tym strajku nic już w oświacie nie będzie takie jak wcześniej. System albo się zmieni na lepsze, albo stanie się fikcją w której już nie część, nie większość, ale wszyscy nauczyciele będą pańszczyźnianymi wyrobnikami, idącymi po linii najmniejszego oporu. Szkoły będą szkolić tylko z nazwy. W rzeczywistości będą placówkami pseudo-edukacyjnymi i opiekuńczymi. Opiekunkom można płacić najniższe stawki. Mogą być niewykwalifikowane. Wykształcą biernych sfrustrowanych ludzi, bez pomysłu na siebie i swoje życie.
Ja takiej szkoły nie chcę. Dlatego popieram postawę odważnych, strajkujących nauczycieli.
Nie poddajcie się, nie traćcie ducha. Stójcie prosto.

środa, 11 kwietnia 2018

Jak to Robert tańczy Mazurka, czyli tańczący z wyborcami

Euforia w szeregach opozycji, szok i niedowierzanie w urzędzie miasta, a w grupie alternatywnej Józefa Korulczyka chyba wręcz płacz i zgrzytanie zębów. Tak można skomentować 166 głosów Darka Bilskiego, 95 głosów mojego dawnego kolegi z LRA (A.D. 2014), a dziś z PiS, Przemka Nasta i 29 głosów (sic!) Kuby Hapki.
Nie mogę tu jednak nie odnieść się do postawy winowajcy całej tej sytuacji - Roberta Mazurka. I celowo używam wobec niego sformułowania 'winowajca'. Uważam bowiem, że ustępowanie z funkcji na którą powołali go mieszkańcy Radzynia w demokratycznym głosowaniu, na niespełna rok przed końcem kadencji, jest czynem niegodziwym. A szczególnie, kiedy robi się to tylko po to, aby objąć intratną synekurę opłacaną z publicznych pieniędzy tych samych mieszkańców.
Jedna rzecz to publiczny grosz, który Mazurek pobiera jako wynagrodzenie dyrektora ośrodka kultury (będąc osobą powołaną w drodze pozakonkursowej i z niewielkim doświadczeniem w temacie animacji kultury), a druga to kilkutysięczna kwota z budżetu, którą trzeba było wydać aby przeprowadzić wybory uzupełniające na jego miejsce w radzie.
W niedzielnych wyborach w okręgu nr 3, gdzie Robert Mazurek porzucił mandat radnego, przez kilka godzin pełniłem rolę męża zaufania. Zadeklarowałem być na miejscu i swoją obecnością czuwać nad prawidłowością przeprowadzanych wyborów. Praca ta miała charakter nieodpłatny. I teraz będzie dobre! Niech Państwo zgadną, kto pełnił odpłatną funkcję członka komisji, który podawał długopisy wyborcom głosującym nad wyborem następcy Roberta Mazurka? Oczywiście Robert Mazurek! Czy zarobił tam 200 czy 300 złotych to bez znaczenia. Na pytanie kim trzeba być, aby tak zrobić i za kogo trzeba mieć Radzynian, to sobie Państwo dopowiedzą sami. Ja wiem jedno - trzeba nie mieć wstydu!
W całej tej sytuacji wisienką na torcie był fakt, że kilka minut po otwarciu lokalu wyborczego, o siódmej z minutami, pierwszym głosującym w wyborach na następcę Roberta Mazurka, był nie kto inny jak uśmiechnięty i podchodzący do urny tanecznym wręcz krokiem, Robert Mazurek. A najlepszą puentą komentarz innego funkcjonariusza komisji. - Jeden głos już jest więc wybory mamy ważne.
Żałuję, że nie mogłem widzieć miny Roberta po ostatecznym podliczeniu głosów. Nie wiem czy był z siebie dumny i zadowolony z wyniku namaszczonego przez PiS Nasta.
Ale jednego muszę się dowiedzieć i proszę o pomoc Państwa. Czy Robert Mazurek, będąc prawą ręką, nogą i okiem Jerzego Rębka, jego wiernym klakierem i bulterierem, spełnił w ciągu trzech lat obietnice, które składał startując do rady? Dla ułatwienia załączam ulotkę kandydata Mazurka z 2014 roku.
cdn.
Post scriptum: Ulotka jest w całości. Warto zwrócić uwagę na jej rozkładówkę gdzie Robert chwalił się jak wiele turystycznych i sportowych imprez zrobił. Oczywiście większość za nasze, czyli publiczne pieniądze. Szanowni Państwo! Chciałbym się mylić, ale na moje oko przed jesiennymi wyborami w tej ulotce znajdzie się dzisiejsza ramówka Radzyńskiego Ośrodka Kultury, który wszystko co organizuje, organizuje za publiczne pieniądze. Miejcie więc świadomość, że również za Wasze pieniądze, kampania trwa!

czwartek, 5 kwietnia 2018

O polityko!

Od pierwszego kwietnia minęło już dni kilka. Czas stanąć w prawdzie. Czym była informacja, którą opublikowałem na swym facebook'owym profilu?


Euforia i niedowierzanie
Coming out i postawa, którą zadeklarowałem na prima aprilis, są z jednej strony oparte o fakty. No bo rzeczywiście sporo osób pyta i dopinguje do startu, Radzyń zarządzany jest chaotycznie i bez wizji jego rozwoju, a wiele młodych osób czeka na lepszy czas - widząc, że wokół burmistrza brylują głównie bierni, mierni, ale wierni. Stąd u niektórych moja deklaracja wywołała reakcje bliskie euforii. Przepraszam Was za zawód jaki Wam dziś sprawiam, wycofując się z pierwszokwietniowych słów. Bo patrzę też na to z drugiej strony. I myślę, że gdybym słuchał tylko tych przyjemnych, pochlebnych głosów i dał tym samym upust swej próżności i przerosłemu ego, to nie mogłoby to skończyć się dobrze. Każdy drugi, trzeci i kolejny kandydat, który stanie naprzeciw burmistrza Rębka zwiększa jego szanse na drugą kadencję. Burmistrzowanie Jerzego Rębka jest słabe jeśli chodzi o umiejętność współpracy z ludźmi i uwikłanie miasta w kolejne procesy sądowe, a także nieudolne, pozbawione pomysłów na rozwój Radzynia, które inspirowałyby kogokolwiek poza klakierami. Ale włada on sztabem dyspozycyjnych urzędników i dziesiątkami tysięcy złotych publicznych pieniędzy na promocję Radzynia (czytaj burmistrza) w Radzyniu. Nie miał też skrupułów w wykorzystaniu wiary i kościoła dla zdobycia władzy i nie będzie ich miał, aby ją utrzymać.

Burmistrz, "dwór" i kawa przy fortepianie
Widząc to wiem, że ktokolwiek myśli dziś odpowiedzialnie o przyszłości Radzynia, powinien ponad swoje ambicje postawić konieczność odsunięcia tego człowieka od sterów łódeczki z białym niedźwiedziem na banderze. Nie trafiają do mnie (w sumie rzadko słyszalne) argumenty, że poprzednicy też marnotrawili publiczne pieniądze, też zatrudniali pociotków i przegrywali procesy sądowe, a w ich efekcie wypłacali z naszych pieniędzy odszkodowania. Chcieliśmy zmiany, a teraz ma nas cieszyć, że jest tak jak było? Burmistrz zarabia kilkanaście tysięcy złotych miesięcznie, ale w obliczu finansowej zapaści miasta, którą promował, nie oddał nawet ułamka swych, najwyższych na jakie pozwala ustawa, zarobków. Otoczył się "dworem" zarabiającym kolejne dziesiątki tysięcy, zatrudniając na wysokich stanowiskach osoby nieprzygotowane do pełnionych funkcji, a często też ich rodziny. Nie ma dobrego pomysłu na pałac Potockich, bo barokowa kawiarnia z fortepianem, obok archiwum i szkoły muzycznej to nie jest dobry pomysł, choć kosztował nas ogromne pieniądze wydane na zewnętrzną firmę. Setki tysięcy złotych wydaje się na propagandę sukcesu i coroczne (!) nasadzenia kwiatów, a jednocześnie oszczędza na dzieciach w miejskich przedszkolach, a co za tym idzie, również w przedszkolach niepublicznych, bo proporcjonalnie obcina się im dotacje.

O wszystkich tych wadach zarządzania Radzyniem można by mówić długo, ale można też jednym zdaniem. Jerzy Rębek jest złym burmistrzem. Trzeba wznieść się ponad własne ego oraz ambicje i działać wspólnie w celu zakończenia jego smutnego panowania.

Co może zaczekać?
Ale jest jeszcze jeden argument, może nawet najważniejszy. W pełni dotarła do mnie jego siła, kiedy kilka dni temu siedziałem ze swą córeczką Zuzią przy kawiarnianym stoliku i poprosiłem aby narysowała dla mnie nasz rodzinny portret.
Na rysunku, poza tym, że najbrzydszy, jestem też największy i swymi ramionami otaczam ją i jej braciszka Jasia. Moje ręce to ich parasol, skrzydła, bezpieczeństwo i wsparcie. Gdybym został burmistrzem, a mimo sporej dozy nieprawdopodobieństwa musiałbym jednak założyć, że mogłoby to się udać, moje dzieci na 4 lata miałyby tatę ciągle w pracy. Dziś mają prawie 5 i prawie 3 lata. Być może Radzyń nadrobi kiedyś dzisiejszy marazm, błędy Rębka i jego brak pomysłów. Ja tych lat, kiedy zabraknie mnie w życiu moich malutkich dzieci, nie nadrobię nigdy. I nic to, że o Radzyniu myślę jako o mieście, gdzie pokolenie moich dzieci powinno chcieć żyć i się rozwijać. Będzie im dobrze w każdym miejscu na Ziemi, o ile ojciec znalazł dla nich czas wtedy, kiedy go najbardziej w życiu potrzebowały. Zmienianie świata musi zaczekać.

Ale to, że nie mam własnego komitetu nie znaczy, że mówię "żegnaj, o polityko!". Sytuacja jest poważna, zamierzam działać i zachęcać do tego innych. Przede wszystkim głośno mówiąc o tym co jest w mieście robione dobrze, a co nieudolnie. No i wspierając tych, którzy dzieci już odchowali, myślą śmiało, mają sukcesy i z pewnością są w stanie poprowadzić to miasto lepiej niż robi to dziś "zaufane grono". Zatem mówię "do zobaczenia". I to już wkrótce!

wtorek, 20 lutego 2018

Grażynka, Jakub i wąsy Jacka

Mój komentarz do para-felietonu Jakuba Hapki pt.: "Grażynka".
[UPDATE: Artykuł został usunięty ze strony radzyninfo 23 lutego 2018. Jednak w internecie nic nie ginie. Tu przeczytasz tekst "Grażynka".]

Odczucia mam ambiwalentne, więc tekst powinienem zignorować. Zostałem jednak wymieniony z nazwiska, więc się odniosę. To nieprawda, że kiedykolwiek toczyłem z kimkolwiek spór dotyczący p. Grażyny. Ale wiem o jakiej sytuacji pisze autor. Chodzi o mój wniosek, aby na sesjach rady miasta Radzynia wysłuchania publiczne, czyli głos dla mieszkańców przenieść na początek sesji. Dziś mieszkańcy, którzy chcą zabrać głos na sesji w ważnych dla nich sprawach czekają czasem po 3-4 albo i więcej godzin. Miejsce na to jest bowiem na szarym końcu porządku obrad. To ewidentny brak szacunku dla ich czasu, bo nikt im za te godziny nie płaci - jak burmistrzowi i radnym. Jaki był efekt? Zarówno Przewodniczący jak i inni radni, w tym radni pseudo-opozycyjni, jak rzeczony Piekutowski, zdali się nie widzieć problemu. Nic to, że powoływałem się na dobre wzory innych miast i wspominałem, że byłoby to oddanie należnego szacunku tym, którzy w różnych sprawach, a nie z obowiązku, przychodzą na sesje. I wtedy właśnie J. Piekutowski powiedział, że moja propozycja rodzi zagrożenie, że osoby chore psychicznie będą to wykorzystywać, powołując się na p. Grażynę. Absurd! Ale odpuściłem, bo zauważyłem, że wniosek przepada. Dziś w felietonie bez puenty, w stylu "napiszę wszystko co wiem i co myślę, że wiem o..." J. Hapka żartuje sobie z p. Grażynki, a przywołując moje nazwisko dowodzi swej niewiedzy, czy wręcz ignorancji. Jeśli przemyślenia Jakuba Hapki to "alternatywa dla Radzynia" w wyborach uzupełniających do rady miasta, to taka w stylu ogolonych wąsów Jacka Piekutowskiego. Brawo!

PS. Może nie powinienem, więc robię to niechętnie. Tym bardziej, że J. Hapka jest autorem antologii felietonów radzyńskich autorstwa własnego i swych znajomych. Niemniej specjalnie dla niego podkreśliłem w swym komentarzu, czymś co również mógłbym mianem a'la felietonu określić, puentę, czyli zaskakujące sformułowanie podkreślające sens wypowiedzi lub utworu literackiego umieszczone na końcu. Tego, szanowny kolego, brakuje zwykle w Twoich "felietonach". Jakiejś własnej, odkrywczej myśli. Więc po co był ten tekst? Nie wiem.

piątek, 30 czerwca 2017

Brama czasu, czy zwykła stara futryna?

Co to jest?
Kiedy opublikowałem na swym facebookowym profilu tę fotografię nie sądziłem, że sytuacja potoczy się właśnie w ten sposób. Zdjęcie przedstawia kloc drewna wycięty ze starej futryny jakiegoś budynku. To oczywiste! Ale czy na tym zdjęciu widać coś jeszcze? Zapytałem więc prowokacyjnie: Co to jest?
Odpowiedziało blisko 70 osób. Spośród nich większość dostrzegła na zdjęciu kloc drewna wycięty ze starej futryny jakiegoś budynku. Kilka osób precyzowało: jeden zawias do okna, drugi do okiennicyprawdopodobnie z wejścia balkonowego; możliwe, że z gankukawałek futryny/okiennicy gdzie h = ok. 25 cm, fragment futryny od drzwi do komórki lub garażuczęść futryny wierzei od stodoły. Inni puścili wodze fantazji. Obstawiali, że to hydrowodo targacz do matiza, książka otwierająca ukryte przejście w regale, wichajster od bulbulatora, fragment futerału po kontrabasie, wrota do Narnii, drzwi do lasu, gwiezdne wrota, strugarkahebel.
Jedna osoba próbowała bezskutecznie zlokalizować budynek z którego pochodzi ten fragment futryny, inna skonstatowała tylko, że to było coś, co warto zachować w czasach plastiku i chińszczyzny. Jeszcze ktoś inny triumfalnie ogłosił: My wiemy, ale młodzi z ery okien i drzwi plastikowych obsadzanych na pianki... nie ma szans. Jeden pan uparcie twierdził: To jest kura Panie Generale!
Gdybym za prawidłową odpowiedź uznał metaforę wygrałoby stwierdzenie, że na fotce widać bramę czasu. Ale prawidłowa odpowiedź pojawiła się tylko raz. To ślad po mezuzie.
Ślad po mezuzie z kamienicy
przy ul. Rynek w Radzyniu Podlaskim
Dwa lata temu pojawił się w Radzyniu z rodziną i przewodnikiem wnuk jednego z radzyńskich Żydów. Wnuk radzyniaka, który wyemigrował stąd w latach dwudziestych. Przyjechał z Australii. Tak długo chodził po naszym miasteczku, od jednych starych drzwi do drugich, aż to znalazł. Niewielki, prawie niewidoczny, ukośny ślad na futrynie jednej z kamienic przy Rynku, zwanym dziś "starym pekaesem". Namacalny dowód na to, że siedemdziesiąt osiem lat temu żyli w tym miejscu pobożni żydzi. Ślad ów to pozostałość po mezuzie - małej, blaszanej kapsułce, w której schowano krótki fragment Tory - świętej księgi żydów.
Goście z Australii wyjechali z Radzynia z mnóstwem zdjęć i wspomnieniami z miasta, o którym pradziadek nie opowiadał. Cała bowiem jego rodzina, ta którą zostawił w Polsce, zginęła w Holokauście. Ślad po mezuzie trwał jeszcze dwa lata.
Radzyń Podlaski, ul. Rynek
Niedawno kamienica zyskała nowego właściciela i szansę na kolejne życie. Kiedy to spostrzegłem było już za późno. Nowe, estetyczne, plastikowe drzwi otwierały się i zamykały, wpuszczając i wypuszczając robotników odnawiających wnętrza. Spytałem o właściciela. Ze środka wywołano mężczyznę po czterdziestce, który razem z robotnikami pracował nad wykończeniem. Na pytanie o drzwi zmieszał się nieco. Przyznał, że zarazem są i ich nie ma. 20 kilometrów poza Radzyniem zostały pocięte na opał i czekają na stosie z innym drewnem. Pojechałem tam następnego dnia. Stos okazał się więcej niż okazały, ale właściciele wyrozumiali. Gospodyni potrzymała na rękach mojego dwuletniego syna, pożyczyła latarki (stos znajdował się pod wiatą, a zbliżała się godzina 21.00) i zadeklarowała, że jeśli tylko znajdę interesujący mnie fragment będę go mógł sobie zabrać. Wlazłem więc na ten stos i rozejrzałem się wokoło. Było to prawdziwe cmentarzysko starych okien i drzwi, framug, ościeżnic, futryn, parapetów i okiennic. Mnóstwo zawiasów i sterczących gwoździ. Podniosłem pierwszy fragment, przyświeciłem "bateryjką" i wiedziałem już, że mogę zejść ze stosu. Znalazłem to, po co tam przyjechałem. Tylko co z tym teraz zrobić?
Ślad po mezuzie w futrynie budynku przy ul. Moniuszki w Białej Podlaskiej.
Fot.: aloszak-szerokitrakt.blogspot.com

Mezuza. Fot.: commons.wikimedia.org




czwartek, 22 czerwca 2017

Czy to już czas wpinania orderów?

20 czerwca 2017 roku po raz trzeci (po roku 2015 i 2016), Rada Miasta Radzyń Podlaski oceniała zarządzanie miastem przez Burmistrza Jerzego Rębka. Po blisko 3 latach rządów Rębka w Radzyniu, uznałem za słuszne i zaproponowałem radnym z którymi współpracuję, porównanie efektów pracy naszego włodarza z pracą jego kolegów po fachu z najbliższych miast.
Radzyń i jego "dobrodziej" z orderem
Wspólnie przygotowaliśmy 6 pytań i wysłaliśmy je do 10 gmin (9 miast i jednej gminy wiejskiej). Na liście miejscowości znalazły się: Radzyń Podlaski, Międzyrzec Podlaski, Biała Podlaska, Łuków, Parczew, Lubartów, Włodawa, Stoczek Łukowski, Terespol i Wisznice*. Z Włodawy i Międzyrzeca do czasu sesji nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Pozostałe urzędy w ustawowym terminie przysłały odpowiedzi na następujące zapytania:
  1. Bardzo proszę o informację dotyczącą wysokości środków na inwestycje pozyskanych w Gminie X ze źródeł zewnętrznych, od roku 2015 do chwili obecnej.
  2. Bardzo proszę o informację dotyczącą wartości zrealizowanych w Gminie X inwestycji w latach 2015-2016.
  3. Bardzo proszę o informację czy w Gminie X realizowany jest budżet partycypacyjny (obywatelski), a jeśli tak to od ilu lat i ile wynosiła kwota środków przeznaczona na ten cel w latach 2015 i 2016.
  4. Bardzo proszę o informację czy samorząd Gminy X wydaje w formie drukowanej biuletyn informacyjny lub innego rodzaju gazetę, a jeśli tak to ile kosztowało jej wydawanie w 2015 i 2016 roku.
  5. Bardzo proszę o informację dotyczącą wartości środków budżecie Gminy X przeznaczonych na promocję w latach 2015-2016.
  6. Bardzo proszę o informację dotyczącą ilości środków przeznaczonych na utrzymanie zieleni miejskiej w Gminie X w latach 2015-2016.
Uzyskane odpowiedzi - każdą z wartości - przeliczyliśmy na procentowy udział w całości budżetu danej gminy. Wysokości budżetów w 2016 roku są bowiem dostępne w sprawozdaniach burmistrzów i prezydentów miast oraz wójtów gmin, w Biuletynie Informacji Publicznej. 
W ten sposób udało nam się porównać skalę inwestycji w 2016 roku i efektywność w pozyskiwaniu środków zewnętrznych na inwestycje. W tym zestawieniu Radzyń wypada blado. Niedużo inwestycji (co Burmistrz tłumaczył przez pierwsze dwa lata swego urzędowania zapaścią finansów gminy) i zupełnie mizerny wynik pozyskiwania środków zewnętrznych.
Wykres nr 1: Wartość inwestycji w 2016 r.

Wykres nr 2: Środki zewnętrzne na inwestycje pozyskane w 2016 roku.
Co powinny nam mówić te dane? Obrazują one w jakim stopniu skupiano się w Radzyniu na inwestycjach, czyli realizowaniu potrzebnych mieszkańcom projektów - ulic, chodników, infrastruktury miejskiej, renowacji miasta (w tym głównego zabytku - pałacu Potockich). Sposobu w jaki Burmistrz Rębek odnosi się do potrzeb mieszkańców dopełnia fakt braku budżetu obywatelskiego, czyli sposobu na angażowanie mieszkańców w podejmowanie w mieście decyzji. Radzyń - mimo zapowiedzi w programie wyborczym burmistrza - w latach 2015-2016 - nie przeznaczył nawet 0,5% ze środków jakimi dysponował na budżet partycypacyjny, aktywizujący radzynian.
Wykres nr 3: Budżet partycypacyjny w 2015 lub 2016 roku.

Na co więc Jerzy Rębek wydawał pieniądze w 2016 roku? Sporo z nich przeznaczono na promocję: promocję własną burmistrza i promocję miasta. Wystarczy zerknąć na wnioski płynące z analizy odpowiedzi na trzy kolejne pytania.
Radzyń jako jedno z nielicznych miast w okolicy wydaje gazetkę promującą działania urzędu miasta (jest to więc promocja miasta w mieście, czyli promocja burmistrza).
Wykres nr 4: Koszt wydawania gazet w 2016 r.
Koszty promocji, czyli działań, które powinny mieć na celu przyciąganie do Radzynia turystów, inwestorów i nowych mieszkańców były w 2016 roku znaczące, choć nijak nie przełożyły się na ilość gości w hotelach, powstałych miejsc pracy i założonych firm, czy nowych meldunków. Z pewnością przybyło jednak dzięki tym środkom tabliczek na Placu Wolności. Burmistrz bowiem ze środków na promocję hojnie pomagał finansowo stowarzyszeniu "Podróżnik" radnego Roberta Mazurka. Moim zdaniem jest to co najmniej nieefektywne wydawanie sporych pieniędzy. Ostateczną ocenę pozostawiam mieszkańcom.
Wykres nr 5: Koszt promocji gminy w 2016 r.
Ostatni wykres z danych które uzyskaliśmy obrazuje ilość środków wydanych na utrzymanie zieleni. Było to ponad czterysta pięćdziesiąt tysięcy złotych (450 000 zł!), czyli 0,81% naszego budżetu. Kwota zawrotna! Szczególnie w mieście, które podobno boryka się z ogromnymi kłopotami finansowymi. Kwiaty pięknie pachną i ładnie wyglądają, ale równo przycięte trawniki i drzewa dające chłód w upalne dni są równie piękne a nie generują tak wysokich kosztów utrzymania. 
Wykres nr 6: Koszt utrzymania zieleni w 2016 r.

Wniosek z uzyskanych danych płynie jeden. Burmistrz Jerzy Rębek w 2016 roku zasypał Radzyń propagandą (biuletyn) i kwiatami (klomby, dyplomy i piękne przemówienia). Brakowało natomiast wizji rozwoju miasta, rzetelnej pracy nad pozyskiwaniem środków i realizacji wyborczych obietnic. Dlatego z nadzieją na inne dane w 2017 roku, oceniając Burmistrza i jego pracę w 2016 roku, wstrzymałem się od głosu.

*Do wykresów, które są jedynie ilustracją naszych wniosków, trafiły tylko wybrane miejscowości. Całość informacji na podstawie których dokonaliśmy oceny działań Burmistrza Rębka w 2016 roku prezentuje poniższa tabela.
Tabela nr 1: Komplet danych z 8 gmin.

"Wiejska" ciekawostka
Pewnie zwrócili Państwo uwagę na dane z gminy wiejskiej Wisznice - pokolorowane na wykresach na zielono. Gmina ta, mimo zupełnie niedużych środków wydanych na promocję regularnie zdobywa nagrody jako najlepszy samorząd (Perła Samorządu w 2016 roku i Super Samorząd w 2017 roku). Bo nie ilość pieniędzy na promocję świadczy o sile gminy, a ilość pozyskanych funduszy na inwestycje. W Wisznicach było to aż 17,5% budżetu w 2016 roku. W Wisznicach też to mieszkańcy i ich potrzeby są na świeczniku (fundusz sołecki ma się świetnie). W Radzyniu zaś na świeczniku jest Burmistrz i jego zasługi. Tak! Otwórzcie Państwo którykolwiek z numerów biuletynu Radzyń. Choćby ostatni, gdzie Jerzy Rębek na pierwszej stronie chwali się orderem. Brawo! Jesteśmy tacy biedni w Radzyniu, ale pękamy z dumy panie Burmistrzu!

czwartek, 1 czerwca 2017

Uroczyście oświadczam i obiecuję!



Uroczyście oświadczam! Nie mam nic przeciwko krzyżom. Jestem natomiast przeciwny wydawaniu publicznych pieniędzy na krzyże. Krzyż powinien powstać z pieniędzy ze zbiórki publicznej - nie z budżetu miasta. A tych 150 tys., które miasto wydało na krzyż i wyda na skwerek z kamieniem powinno trafić na coś przydatnego publicznie - np. place zabaw i ich remonty przy przedszkolach. Zapominam jednak, że przedszkolaki nie głosują, a rodzice nie mówią kazań... Widzieliście już tekst w radzyńskiej "gadzinówce", który ma mnie zniszczyć? :) Pozdrawiam Urbana w spódnicy, autorkę tekstu i jej pryncypała.

Paszkwila na moją osobę, napisanego przez Annę Wasak za publiczne pieniądze i wydanego w finansowanej z tego samego źródła gazetce, znajdziecie tu: https://issuu.com/ (str. 2)
Fajną ripostę Andrzeja Kotyły, na której napisanie ja nie mam ani potrzebnego polotu językowego, ani czasu przeczytacie tu: http://opinie.news/
PS. Już wkrótce na moim blogu zagości nieco więcej życia. Uroczyście obiecuję!

wtorek, 28 lutego 2017

O zamiataniu śmieci pod dywan


Śmieci to bardzo złożone zagadnienie. I mówię tu nie tylko o śmieciach jako kupie rupieci, ale też o problematyce jaką jest ich wytwarzanie i zagospodarowywanie w społecznościach. 27 lutego na sesji Rady Miasta Radzyń Podlaski mierzyliśmy się z tym tematem na poważnie. Wątków jest tak dużo, że zwykłemu Kowalskiemu czy Jakubowskiemu trudno to wszystko ogarnąć. Spędziłem przed sesją (wspólnie z radnymi Bożeną Lecyk i Markiem Zawadą) kilka dni na analizach, telefonach, lekturze, kalkulacjach i rozmowach. Na sesji zrobiliśmy wszystko (w naszej opinii), co mogliśmy, aby istotę problemu naświetlić przed Radą, Burmistrzem i mediami (czyli mieszkańcami) w jak najlepszy sposób, i aby doprowadzić do podjęcia kroków w celu rozwiązania problemu jaki Radzyń Podlaski ze śmieciami ma. Tutaj chciałbym to w sposób syntetyczny uporządkować. Wszystko po to, aby każdy mieszkaniec mógł sobie wyrobić własne zdanie.

PO PIERWSZE:
Problem śmieci to w Radzyniu problem poważny. Dużo poważniejszy niż np. w Łukowie. Na czym on polega? Ano na tym, że z jednej strony śmieci segregować musimy, a z drugiej, że bardzo nam się nie chce z tym bawić. Musimy, bo zmuszają nas do tego unijne dyrektywy. Do 2020 roku, pod groźbą bardzo poważnych kar, kraje UE - w tym Polska - zobowiązały się osiągnąć poziom odzysku papieru, szkła, metalu i tworzyw sztucznych w wysokości 50%. Dziś jest to ok. 26%. Tempo zmian in plus to 0,7% rocznie... Zrobi się samo? Nie sądzę! Recykling, czyli ponowne wykorzystanie odpadów, jest też konieczny, bo nikt nie lubi jak mu sąsiad pali w piecu plastikiem, albo na wypadzie do lasu z dziećmi natyka się na stertę butelek, puszek po farbach i starą lodówkę. Wreszcie - trzeba segregować odpady, bo nie stać nas na marnowanie tak dużej ilości cennych surowców. W Radzyniu dziś odzysk surowców mamy na poziomie 17%...

PO DRUGIE:
Śmieci to nie tylko zabawa, ale i koszty. W Radzyniu (statystycznie) lubimy zadeklarować segregację, a potem trochę namieszać, tzn. dorzucić trochę śmieci kuchennych do papieru, a papieru do kuchennych. Jeśli nie Wy, to z pewnością robi tak ktoś z Waszych sąsiadów. Szczególnie w spółdzielniach mieszkaniowych, gdzie problem ten jest dość jaskrawy, a służy mu anonimowość wyrzucania śmieci do wspólnych śmietników. W efekcie płacimy miastu mniej (bo segregujemy), ale miasto oddając odpady do Zakładu Zagospodarowania Odpadów Komunalnych (ZZOK) widzi "czerwone światło" i płaci jak za śmieci niesegregowane. Niestety burmistrz nie ma tyle śmiałości (i instrumentów), aby upomnieć się u takich mieszkańców o pieniądze, które musiał w ZZOK dołożyć. Łatwiej mu jest obciążyć nas wszystkich (sic!). Efekt na koniec 2016 roku był taki, że w miejskiej kasie zabrakło 370 tysięcy! Stąd podwyżki, które właśnie nadeszły. Ale o tym za chwilę. Dotychczas każdy mieszkaniec który segregował śmieci płacił 7 zł, a niesegregujący (np. Robert Mazurek - o czym pochwalił się na sesji) 14 zł. Teraz, żeby zasypać dziurę w budżecie miasta wywołaną przez wszystkich, którzy niesegregują i udają, że to robią, ceny podniesiono. Zapłacimy 9 i 18 złotych. Czy to przekona niesegregujacych Robertów Mazurków do zmiany nastawienia? Nie sądzę! Co ich może do tego skłonić? O tym również za chwilę.

PO TRZECIE:
Segregacja segregacji nierówna. Załóżmy, że zadeklarowaliście segregowanie. Płacicie 7 zł, a płacić będziecie 9 zł. Dzielicie śmieci na odpady kuchenne (1 kubeł), papiery i plastiki (2 kubeł), szkła (3 kubeł). Do czwartego kubła w teorii powinny trafiać tylko kurz z podłogi, podpaski, pampersy i zużyte prezerwatywy. To są właśnie frakcje. Uzasadniając podwyżkę cen za odpady segregowane burmistrz Rębek powoływał się na wzrost cen po jakich odpady przyjmuje od miasta ZZOK. Dopuścił się tym samym manipulacji. Faktycznie podrożał tam bowiem jedynie odbiór zużytych opon (ile zużytych opon oddajecie rocznie? Ja statystycznie jedną), popiół (w sezonie zimowym oddają tylko mieszkańcy domów jednorodzinnych), zmieszany gruz budowlany (oddajemy raz na kilka lat) oraz np.: odpady z czyszczenia ulic, za które płaci miasto z innych pieniędzy i nie może tym obciążyć mieszkańców w ramach płatności za ich śmieci. Odpady biodegradowalne potaniały o 50% (sic!). Ceny za odbiór tektury, metalu, plastiku i szkła nie zmieniły się. Manipulacja pełną gębą! [Tu link do cennika ZZOK]. Co istotne - zdrożały śmieci niesegregowane, a także ta nieszczęsna frakcja z 4 kubła - pozostałe odpady zbierane selektywnie. Dlaczego to ważne? Ano dlatego, że mieszkańcy Radzynia produkują odpadów w tej frakcji BARDZO DUŻO! Czy to znaczy, że zużywają mnóstwo prezerwatyw i pampersów. Raczej nie! Prawdopodobnie oddają w ramach tej frakcji mnóstwo zmieszanych odpadów (kolor pomarańczowy na wykresie). Żeby zrozumieć na czym polega problem spójrzcie na wykres obrazujący proporcje poszczególnych frakcji w Radzyniu i w Łukowie. 

W Łukowie czwarta frakcja (pozostałe odpady zbierane selektywnie) ma znikomy udział w całej masie segregowanych odpadów. U nas odwrotnie. W Radzyniu jest ich prawie tyle co śmieci niesegregowanych i kosztują miasto tyle samo co śmieci niesegregowane - patrz cennik ZZOK! Stąd dziura budżetowa i stąd podwyżki. Moje pytanie brzmi tak: Dlaczego burmistrz (jako najwyższy z urzędników naszego magistratu) nic z tym nie robi, nie mówi o tym, zamiata problem pod dywan?

Ciekawostką, która również wynika z powyższego wykresu jest fakt, że 16 tysięczny Radzyń produkuje niemal tyle samo śmieci co 30 tysięczny Łuków. Ktoś, coś? Jakieś pomysły jak to możliwe?

CO Z TYM ZROBIĆ?
Pomysł 1: Trzeba działać! Nie wolno udawać, że problemu nie ma. Nie wolno go bagatelizować! Trzeba współdziałać z mieszkańcami. Wspólnie pracować nad coraz wyższym poziomem odzysku cennych surowców wtórnych. Przede wszystkim dlatego, że to się opłaca! Mylił się na sesji Jacek Piekutowski mówiąc (choć nie posądzam go o niewiedzę - mówił tak, bo mu tak wygodnie), że spółdzielnia nie może na śmieciach zarabiać, nie może nic z tym zrobić, nie może śmieci dotknąć. W rzeczywistości wystarczy zdobyć odpowiednie kwalifikacje i pozwolenia, i droga do segregacji śmieci u źródła, w spółdzielniach (lub w PUK) otwarta. Trzeba tylko chcieć, wypracować model takiego działania, a efekty takiego działania mogą być potężne. Spółdzielnia sprzedając surówce wtórne i tworząc kompostowniki mogłaby zamknąć system obiegu odpadów. Co to znaczy? Ano nie musielibyśmy płacić za śmieci w ogóle, albo byłoby to bardzo tanie. Tak! To możliwe! Więcej info: https://wfos.gdansk.pl/gospodarka-obiegu-zamknietego

Pomysł 2: Zróżnicować ceny. Niskie dla segregujących i robiących to dobrze. 7 złotych, może 8? A dla tych, którym się nie chce, lub których na to stać (jak Robert Mazurek) cena powinna być znacząco wyższa. Dlatego właśnie zaproponowaliśmy na sesji (z radną Bożeną Lecyk) ceny na poziomie 7 zł za śmieci segregoweane i 24 zł za śmieci niesegregowane. Robert Mazurek słysząc naszą propozycję natychmiast poderwał się z miejsca i zadeklarował, że jutro złoży deklarację o segregowaniu śmieci. Skuteczne rozwiązanie? Skuteczne!

Pomysł 3: Wywrzeć wpływ na mieszkańców, którzy niesegregują lub tylko segregowanie deklarują (jak być może zrobi to Robert Mazurek). Rozdzielić wiaty śmietnikowe na te dla segregujących i niesegregujących. Zatrudnić osoby dokonujące wstępnej segregacji w wiatach śmietnikowych lub po prostu kontrolujących to co przynoszą mieszkańcy. Zamiast jedynie podnosić ceny i liczyć, że samo się poprawi, dajmy miejsca pracy. Ktoś powie, że to złe rozwiązanie? Można by też przyjrzeć się sposobowi kontroli odbieranych frakcji przez pracowników PUK. Na koniec trzeba mieć wreszcie odwagę obciążyć kosztami źle zakwalifikowanych śmieci spółdzielnię, wspólnotę lub mieszkańców, którzy odpady źle segregują i myślą, że tak przejdzie!

Głosami radnych PiS ceny ustalono na poziomie 9 i 18 złotych. W oderwaniu od prawdziwych problemów ze śmieciami obciążono wszystkich mieszkańców Radzynia w jednakowy sposób +30% do ceny śmieci. Tylko po to, aby zasypać dziurę budżetową. Warto podkreślić, że inne gminy i miasta (Łuków) cen za śmieci nie podnoszą. Bo i nie mają takich samych kłopotów. Szkoda, że nasz burmistrz zamiast po męsku się z problemami zmierzyć, zamiata śmieci pod dywan.

środa, 22 lutego 2017

Radzyń do rewitalizacji!

Fot. Pałac Potocich (http://lublin.tvp.pl/)
Są momenty, kiedy trzeba się spierać, ale nie brakuje i takich, kiedy trzeba się WSPIERAĆ. Wczoraj (21.02.2017) ruszyły, nieco już spóźnione, konsultacje Miejskiego Programu Rewitalizacji. Na spotkaniu podano sporo informacji. W tym kilka ważnych. Na przykład taką, że propozycje działań i inwestycji, które zostaną włączone do treści tego strategicznego dokumentu można składać TYLKO do przyszłego wtorku - 28 lutego 2017! Czyli konsultacje potrwają aż (sic!) tydzień.
Czas więc odłożyć na bok spory i zastanowić się, co powinno znaleźć się w tym Programie aby Radzyń zrewitalizować? (O to czemu robimy to w pośpiechu i mamy tylko tydzień na te propozycje zapytam potem).
Co ważne: rewitalizacja to nie tylko odbudowa i remont. To szerszy zakres działań. Wśród nich szczególną wagę mają działania wzmacniające społeczności, ich integrację i rozwój.
Co Waszym zdaniem jest w tej sferze w Radzyniu niezbędne? Czego brakuje aby za 10 lat to miasteczko było dobrym miejscem do życia? Piszcie w komentarzach, piszcie prywatnie albo dzwońcie do mnie. Chciałbym wnieść do tego dokumentu jak najwięcej treści i wniosków płynących od mieszkańców Radzynia.

UWAGA! W ramach konsultacji zaplanowano spotkania warsztatowe na których będzie można dodać swoje pomysły i wysłuchać innych (jak mniemam także odnieść się do nich). W piątek, 24 lutego o 14.00 w sali UM odbędzie się spotkanie na organizacji pozarządowych - będę na nim i ja - zapraszam. O godzinie 16.00, tego samego dnia, zaplanowano spotkanie dla przedsiębiorców. Natomiast we wtorek, 28 lutego o godz. 11.00, zaplanowano - również w formie warsztatów - spotkanie otwarte zamykające konsultacje. Bądźcie tam! Jak to bowiem napisano "na zachętę", na stronie internetowej urzędu, cytując burmistrza: - Pamiętajmy, że nieobecni nie mają racji. Jestem przekonany, że jeśli Was zabraknie w stosownym momencie będzie to przypomniane.


Ciekawostka z prezentacji (na slajdzie): "Należy wyeliminować możliwość realizacji wybiórczych inwestycji, nastawionych jedynie na szybki efekt poprawy estetyki przestrzeni, skupionych tylko na działaniach remontowych czy modernizacyjnych. Tym samym, istotne jest, by nie powstawały „pseudoprogramy” rewitalizacji, które nie służą rozwiązaniu problemów społecznych i strukturalnych w obszarze zdegradowanym, w jego otoczeniu i w całej gminie". Jak myślicie - w Radzyniu powstanie "Program" czy "Pseudoprogram"? Postarajmy się wspólnie aby jednak to pierwsze!

Linki dla bardziej zainteresowanych:
1. Prezentacja z wczorajszego otwartego spotkania informacyjnego
2. Fiszka projektowa (formularz zgłaszanego pomysłu)
3. Strona internetowa dotycząca Programu Rewitalizacji dla Radzynia Podlaskiego: http://www.rewitalizacjaradzyn.lfie.pl/
4. Relacja ze spotkania w UM

piątek, 28 października 2016

Oczy z orbit

W 2013 roku pojechałem do Janowa Podlaskiego. Brałem wtedy udział w projekcie "Obywatele w miasteczkach". Działaliśmy w przestrzeniach Radzynia, Janowa oraz Włodawy. Potem o przestrzeniach tych miast i tym jak je z myślą o mieszkańcach poprawić dyskutowaliśmy. Wtedy pierwszy raz widziałem zamek biskupi w Janowie. Trzy lata temu jego stan był opłakany. Spójrzcie na te zdjęcia...

Ale na szczęście dla zamku i całego Janowa pojawił się ktoś o szerokich horyzontach. W ciągu trzech lat zmienił porastające chaszczami rumowisko w czterogwiazdkowy hotel, a właściwie centrum konferencyjno-wypoczynkowe. Prawdziwy klejnot!


W najbliższą sobotę (29 października) zobaczę go z bliska. A to przy okazji Gali Ambasadorów Wschodu na którą zostałem zaproszony. Trzymajcie kciuki za jakość zdjęć. Pochwalę się nimi po powrocie, żeby Wam oczy z zazdrości mogły wyjść z orbit. A może jednak w Radzyniu czegoś się potrafimy z tego nauczyć?

środa, 12 października 2016

Stop dewiacji, czyli Rębka kłopoty z Konstytucją

Wystawa "Stop dewiacji", która "rozsławiła" Radzyń Podlaski w ogólnopolskich mediach jako miasto, które walczy z homoseksualizmem, pojawiła się w naszym mieście w październiku 2016 roku. W obliczu niesmaku, jaki ekspozycja wzbudziła wśród części mieszkańców postanowiłem - jako radny - dowiedzieć się o przesłankach formalnych, stojących za pojawieniem się w naszym mieście banerów szkalujących ludzi ze względu na ich orientację seksualną. Na komplet odpowiedzi czekałem do 8 listopada, ale zacznę od początku. 11 października 2016 na skrzynkę e-mailową Urzędu Miasta Radzyń Podlaski wysłałem następujące pismo:

WNIOSEK O INFORMACJE PUBLICZNĄ DO URZĘDU MIASTA
NA PODSTAWIE ART. 10 UST. 1 USTAWY Z DNIA 6 WRZEŚNIA 2001 R. O DOSTĘPIE DO INFORMACJI PUBLICZNEJ (DZ. U. Z 2014 R. POZ. 782 I 1662) WNOSZĘ O UDZIELENIE MI INFORMACJI PUBLICZNEJ W NASTĘPUJĄCYM ZAKRESIE:
1) BARDZO PROSZĘ O SKAN DOKUMENTU (WNIOSKU, PODANIA, ETC.) NA PODSTAWIE KTÓREGO ZEZWOLONO ABY NA PLACU WOLNOŚCI W RADZYNIU PODLASKIM MOŻLIWE BYŁO UMIESZCZENIE WYSTAWY PT. "STOP DEWIACJI".
2) BARDZO PROSZĘ O SKAN UZASADNIENIA W/W WNIOSKU ORAZ OPISU WYSTAWY JEŚLI TAKIE BYŁY CZĘŚCIĄ WNIOSKU, A NA PODSTAWIE JAKICH PODJĘTO DECYZJĘ O WYRAŻENIU ZGODY NA UMIESZCZENIE TEJ EKSPOZYCJI.
3) PROSZĘ RÓWNIEŻ O SKAN DOKUMENTU BĘDĄCEGO AKCEPTACJĄ WYSTAWY I DECYZJĄ O ZEZWOLENIU NA JEJ WYEKSPONOWANIE NA PLACU WOLNOŚCI.
4) PROSZĘ O INFORMACJĘ KTO JEST ORGANIZATOREM ORAZ WNIOSKODAWCĄ UMIESZCZENIA TEJ EKSPOZYCJI W NASZYM MIEŚCIE.
5) PROSZĘ O SKAN DOKUMENTU BĘDĄCEGO ZGODĄ KONSERWATORA ZABYTKÓW NA UMIESZCZENIE TEJ EKSPOZYCJI W TYM MIEJSCU.
6) BARDZO PROSZĘ O INFORMACJĘ CZY, A JEŚLI TAK TO JAKIE ŚRODKI OSOBOWE I FINANSOWE BYŁY/SĄ ZAANGAŻOWANE ZE STRONY KTÓREJKOLWIEK Z MIEJSKICH INSTYTUCJI, SPÓŁEK LUB SAMEGO URZĘDU MIASTA W CELU ORGANIZACJI TEJ EKSPOZYCJI.
7) PROSZĘ TAKŻE O INFORMACJĘ JAKI KOSZT ZA WYNAJĘCIE PLACU POTOCKICH PONOSI ORGANIZATOR WYSTAWY.
8) OSTATNIA MOJA PROŚBA DOTYCZY WSKAZANIA PODSTAWY PRAWNEJ UZASADNIAJĄCEJ CELOWOŚĆ ORGANIZACJI TEJ EKSPOZYCJI W NASZYM MIEŚCIE.
POWYŻSZE INFORMACJE PROSZĘ PRZESŁAĆ NA TEN ADRES E-MAIL W PRZYPADKU ODMOWY UDOSTĘPNIENIA INFORMACJI PUBLICZNEJ PROSZĘ O WYDANIE DECYZJI ADMINISTRACYJNEJ ZGODNIE Z KPA NA TEN SAM ADRES.
JAKUB JAKUBOWSKI
RADNY RADY MIASTA RADZYŃ PODLASKI 

Najbardziej ciekawiła mnie odpowiedź na ostatnie pytanie - o podstawy prawne uzasadniające celowość organizacji tej wystawy w Radzyniu. Niestety poza skanami dokumentów w odpowiedzi otrzymałem tylko wymijające odniesienie do definicji użyczenia w Kodeksie Cywilnym (Art. 710 - Przez umowę użyczenia użyczający zobowiązuje się zezwolić biorącemu, przez czas oznaczony lub nie oznaczony, na bezpłatne używanie oddanej mu w tym celu rzeczy). Postanowiłem ponowić wniosek, ponieważ art. 710 Kc nijak ma się do mojego pytania. Poniżej skany dokumentów [proszę zwrócić uwagę na odniesienie do pojęcia światopoglądu we wniosku organizatora] i mój ponowny wniosek o informację publiczną.


Ponowiony wniosek:
PO PRZEANALIZOWANIU UDOSTĘPNIONYCH INFORMACJI PROSZĘ O PONOWNE ROZPATRZENIE MOJEGO WNIOSKU W PUNKCIE 8., CYT.: "8) OSTATNIA MOJA PROŚBA DOTYCZY WSKAZANIA PODSTAWY PRAWNEJ UZASADNIAJĄCEJ CELOWOŚĆ ORGANIZACJI TEJ EKSPOZYCJI W NASZYM MIEŚCIE." CHODZI O PODSTAWĘ PRAWNĄ UZASADNIAJĄCĄ CELOWOŚĆ ORGANIZACJI TEJ EKSPOZYCJI W NASZYM MIEŚCIE.
UDZIELONA PRZEZ PAŃSTWA ODPOWIEDŹ - ODNIESIENIE DO ART. 710 KODEKSU CYWILNEGO -  NIE JEST ODPOWIEDZIĄ NA MOJE PYTANIE PONIEWAŻ DOTYCZY TRYBU W JAKIM ZEZWOLONO NA UMIESZCZENIE WYSTAWY, NATOMIAST MNIE INTERESUJE PODSTAWA PRAWNA UZASADNIAJĄCA CELOWOŚĆ TAKIEGO DZIAŁANIA. JAK BOWIEM MÓWI  ART. 7. KONSTYTUCJI RP - ORGANY WŁADZY PUBLICZNEJ DZIAŁAJĄ NA PODSTAWIE I W GRANICACH PRAWA.

POWYŻSZE INFORMACJE PROSZĘ PRZESŁAĆ NA TEN ADRES E-MAIL W PRZYPADKU ODMOWY UDOSTĘPNIENIA INFORMACJI PUBLICZNEJ PROSZĘ O WYDANIE DECYZJI ADMINISTRACYJNEJ ZGODNIE Z KPA NA TEN SAM ADRES.
DZIĘKUJĘ,
JAKUB JAKUBOWSKI
RADNY RADY MIASTA RADZYŃ PODLASKI

I odpowiedź:

  • Art. 54., ust. 1 - Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
  • Art. 25., ust. 2 - Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.
Otrzymana odpowiedź o tyle kończy wymianę korespondencji co wprawia w osłupienie. Burmistrz uzasadniając celowość organizacji homofobicznej wystawy w Radzyniu powołuje się na zapisy w Konstytucji RP mówiące o tym, że władzę publiczną cechuje neutralność w kwestiach światopoglądowych. Nie potrafię wznieść się na ten poziom abstrakcji i o nic już więcej w tej kwestii nie pytam. Moim zdaniem zgoda na umieszczenie banerów, wywiady przed kamerami telewizyjnymi w których zarówno Jerzy Rębek jak i Tomasz Stephan nie kryją swego poparcia dla zwalczających homoseksualizm, to coś zupełnie odwrotnego. To łamanie artykułu 25 naszej konstytucji! Ale najwidoczniej panowie mają kłopot z czytaniem ze zrozumieniem. W wywiadzie telewizyjnym Jerzy Rębek oznajmił, że w odwrotnym przypadku - wystawy antydyskryminacyjnej - nie wyraziłby na nią zgody (od 21 sekundy). No więc gdzie tu bezstronność światopoglądowa? Gdzie swoboda wyrażania przekonań w życiu publicznym?
Wnioski z zabawy w edukatorów seksualnych przez naszych włodarzy każdy z Państwa wyciągnie sam. Ja czuję się źle, kiedy zamiast robić wszystko aby z Radzynia ubywało jak najmniej ludzi, burmistrzowie - w imię własnych światopoglądowych przekonań - robią miastu anty-promocję i przyczyniają się do uciekania młodych ludzi z Radzynia. Choćby to było dwóch czy trzech gejów, będzie to dwóch czy trzech podatników mniej.



piątek, 19 lutego 2016

Jaki pamiętam Radzyń?

"Jaki pamiętam Radzyń? Skromny. Sześć tysięcy ludności, a Żydów to nigdy nikt nie przeliczył". Tymi słowami rozpoczyna się film "Dziadki-dziatkom. Pamiętnik ze Starego Radzynia", w którym ósemka seniorów opowiada o swym dzieciństwie i młodości w małym, prowincjonalnym miasteczku. Słowa wypowiedziała Pani Wanda Blicharz. A dziś nadszedł czas, aby ją pożegnać.
Droga Pani Wando! Zapamiętam nasze rozmowy o Radzyniu i ludziach. Wszystkie te małe historie, które pozwoliły mi odkryć tożsamość wielu miejsc, budynków i ulic, a często również ludzi, którzy nimi chodzili. Dzięki Pani wiem kim byli Lichtenstein, Kralewska, a kim Julian Jakubowski z ulicy Warszawskiej, mój przyszywany dziadek.
Wracają do mnie nasze rozmowy przy okazji przypadkowych spotkań, kiedy Pani - elegancka, ze swą nieodłączną zakupową torbą na dwóch kółkach - spokojnie spacerowała ulicą Ostrowiecką. W tych przelotnych rozmowach mówiliśmy o dzisiejszym Radzyniu, zdrowiu i przyszłości. Nawet o rzeczach poważnych i smutnych, z Panią rozmawiało się pogodnie i z nadzieją. Często z uśmiechem.
Na zawsze zapamiętam Pani opowieść o Sarze, małej Żydówce z którą w dzieciństwie połączyła Was przyjaźń. Płakała Pani na wspomnienie swej szkolnej koleżanki i jej gwałtownej śmierci podczas likwidacji radzyńskiego getta. To było w miejscu gdzie dziś spotykają się ulica Dąbrowskiego z ulicą Spokojną. Teraz znów się zobaczyłyście. Być może serdecznie wpadłyście sobie w ramiona? Proszę ją pozdrowić. Dzięki Pani pamięć o tej małej żydowskiej dziewczynce - jednej z niepoliczonych mieszkańców Radzynia - trwa.
Shalom aleikhem - Pokój z Tobą
Pani Wandziu! Będzie nam Pani bardzo w tym mieście brakowało. Mi już brakuje...

niedziela, 24 stycznia 2016

Wszystko beton

(Felieton jest polemiką. Najpierw zapoznaj się z tym tekstem). 
Przeczytałem felieton Dariusza Magiera o skejtparku. Jak ze szmatki wyżąłem z niego uszczypliwości (gorliwy radny), przekłamania (na skejtpark faktycznie potrzebujemy 100 tys. a nie jak twierdzi autor 500) i uprzedzenia (sporty ekstremalne dla ekstremistów, knajpa z koncertem), i zrozumiałem, że autorowi w zasadzie nie podoba się radny Jakub Jakubowski, czyli ja. A co za tym idzie, każda moja postawa, wniosek i inicjatywa. Ma do tego prawo. 
Już miałem temat zostawić, zamknąć przeglądarkę i zająć się gotowaniem dżemu z dyni i jabłek, kiedy moją uwagę przykuło, że ktoś ten tekst w Internecie udostępnił, a do tego emocjonalnie skomentował, nie zgadzając się ze stawianymi w nim tezami. Jako że była to osoba młoda, postanowiłem przybić jej piątkę i - mimo pewnej niechęci - napisać do artykułu polemikę. Tak powstał ten tekst.
***
Panie Dariuszu! Zadziwię Pana. W istocie to się z Panem zgadzam!
Bo rzeczywiście nikt nie wie ilu jest w naszym mieście potencjalnych użytkowników skejtparku. Tak samo jak nikt nie wie ilu mieszkańców naprawdę chce czytać gazetkę burmistrza albo wydawane przez Pana książki o komunizmie, lub choćby uczestniczyć w koncertach organizowanych przez ROK. Przepraszam! Z Pana książkami i koncertami w ROK to jednak wiadomo. Czytelników i słuchaczy jest dokładnie tylu, ilu gotowych wyłożyć na ten cel pieniądze. Zgodzi się Pan? Podobnie rzecz ma się z knajpą, która tak bardzo Pana uwiera. A dlaczego uwiera to rozumiem i napisałem o tym we wstępie. Rozumiem Pana zgorzknienie. To takie nasze, polskie - jak się coś komuś udaje to niektórych uwiera.
Nikt nie wie ilu jest w Radzyniu skejterów. Wiemy natomiast, że zebrali 570 podpisów pod petycją o utworzenie skejtparku. Naturalnie 570 osób nie jeździ na deskorolkach. Oni popierają tę inicjatywę - chcą budowy skejtparku, chcą tam przychodzić, spotykać się, jeździć, patrzeć jak inni jeżdżą i rozbijają sobie kolana. Może Pan tego nie rozumieć. Obawiam się, że tak jak czasy PRL, tak i skejtpark kojarzy się Panu tylko z betonem.
Ale wie Pan co powiem na koniec? Jest sposób na to aby przekonać się ile osób w rzeczywistości chce aby publiczne pieniądze wydać na skejtpark, siłownię na świeżym powietrzu, kosze na psie odchody albo nowe ławki, latarnie i kamery w parku. Partycypacja! Współudział mieszkańców w podejmowaniu decyzji na temat takich wydatków. Budżet obywatelski! To nie wymaga żadnych dodatkowych pieniędzy. Trzeba tylko ustalić jak duży fragment tego co mamy, rozdysponują w głosowaniu mieszkańcy. I tak Burmistrz nie musiałby wciąż tłumaczyć, że na wszystko brakuje, tylko na to co jemu i jego zwolennikom potrzebne pieniądze znaleźć się muszą. Pan mógłby zająć się zwalczaniem komunizmu a ja mógłbym spokojnie myśleć o koncertach w Kofi&Ti. Wszyscy razem zajęlibyśmy się zwalczaniem bezrobocia, wyznaczaniem nowych perspektyw i prokreacją ku poprawie sytuacji demograficznej - największymi problemami Radzynia, jakie Pan w swym profetycznym uniesieniu zdiagnozował, i którymi powinniśmy się, Pana zdaniem, li tylko zajmować.
Młodym skejterom raz jeszcze gratuluję i przybijam piątkę, choć wcale nie wiem jak wielu z Was będzie w 2017 roku jeździć na nowiutkim skejtparku. Dżem ugotowałem w międzyczasie. Wyszedł pyszny!

Poniżej: tekst z którym polemizowałem w formie obrazka, jakby link nie zadziałał.

wtorek, 15 grudnia 2015

Komu tytuł?

W poprzednim numerze "Wspólnoty" przeczytałem propozycje kandydatów do tytułu "Człowieka Roku". Postanowiłem dopełnić tę listę, bo moim zdaniem nie powinna ona kończyć się tak gwałtownie, jak uciął ją Kuba Hapka. Osób które nie zmarnowały tego roku jest w Radzyniu więcej.
Nominuję prezesa PUK, Sławomira Sałatę. Woda w Radzyniu jest droga, ponoć najdroższa w okolicy. Ale gdyby nie pan Sałata mogłaby być jeszcze droższa. Będąc radnym wciąż walczył o obniżenie jej ceny. Jako prezes PUK już dawno mógł jej cenę podnieść, a zrobi to dopiero w 2016 roku. Zasłużył więc!
Nominuję dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej, Grażynę Kratiuk. Dużo "na  mieście" mówi się o bibliotece. Poza tym jest wreszcie szansa, że placówka przeniesie się do pałacu Potockich. To godna siedziba, która pozwoli rozwinąć działalność tej instytucji. Biblioteka od ponad roku na to czeka. Zasłużyła więc!
Nominuję mojego kolegę z Rady Miasta, Roberta Mazurka. Nie sposób nie docenić gładkości z jaką Robert na sesjach zadaje pytania Burmistrzowi, a także szorstkości jaką reaguje na nieco trudniejsze pytania innych radnych. Warto podkreślić, że dzięki Robertowi tabliczki z niedźwiedzimi łapami na Placu Wolności są małe i równie mało płacą za nie mieszkańcy miasta, niecałe dwa tysiące złotych za sztukę. Gdyby nie Robert wcale by ich nie było. Zasłużył więc!
Na koniec, aby lista była kompletna, pragnę nominować Burmistrza Jerzego Rębka. Dzięki jego zaangażowaniu mieszkańcy Radzynia wiedzą w jak beznadziejnej sytuacji znajduje się nasze miasto, a dzięki gazetce "Radzyń" wiedzą kto może tej beznadziei zaradzić. On! Zasłużył więc!

środa, 28 października 2015

Komu ławkę, komu chodnik?

Radzyń to małe miasteczko, każdy każdego zna. Tak się mówi. Codziennie spacerujemy wzdłuż ulic, przy których mieszkamy, jeździmy samochodami, uczymy się i pracujemy. Z perspektywy każdej jednej osoby Radzyń jest jednak inny. Każdy zna go trochę inaczej, nikt nie zna go kompletnie i do końca.
Nikt oprócz mnie nie wie gdzie codziennie chodzę z psem, nikt oprócz mojego dziecka nie wie gdzie lubi bawić się najbardziej i czy nie chciałoby mieć placu zabaw bliżej domu. Nikt oprócz seniorów nie wie, gdzie brakuje ławek na ścieżkach ich codziennych spacerów. Nikt, oprócz Ciebie czytelniku, nie wie czego w tym mieście potrzebujesz właśnie TY.
No chyba, że z kimś o tym rozmawiasz. Może wie o tym Twoja rodzina, może sąsiedzi, a może nawet wysłałeś maila do "swojego" radnego, albo byłeś w urzędzie miasta?
Czasem zdarza się, że coś "spada z nieba". Nowa ławka staje gdzieś przy ulicy, kawałek chodnika wykłada się tu i ówdzie, ktoś wykłada parking kostką, dzieci wskakują na nową huśtawkę. Wciąż jednak brakuje sposobu na to, aby mieszkańcy mogli skutecznie określać czego im trzeba i aby potrzeby te realizowano na jasnych zasadach, a nie z łaski władzy - na uciechę mieszkańców. W końcu budżet miasta to NASZE PIENIĄDZE!
Takim narzędziem jest BUDŻET OBYWATELSKI. Raz w roku mieszkańcy zgłaszają czego potrzeba w ich otoczeniu, np.: ławka, plac zabaw, siłownia, skate-park, chodnik, latarnia, kamera monitoringu, albo coś zupełnie innego. Potem zachęcają sąsiadów i znajomych, aby poparli ich pomysł. W głosowaniu wybieramy te pomysły, które mają poparcie największej ilości mieszkańców. W tym samym roku wybrane pomysły są realizowane. Podoba się? No to komu ławkę, komu chodnik?
Fot. grudziadz.7dni.pl