wtorek, 16 kwietnia 2019

Nie poddajcie się, nie traćcie ducha. Stójcie prosto.

Na kartce spisałem grzechy polskiej szkoły:
  1. Przepełnione klasy.
  2. W jednej klasie i pod opieką jednego nauczyciela uczniowie o skrajnie różnych potrzebach rozwojowych i talentach.
  3. Brak możliwości rozwoju dla ucznia o indywidualnych potrzebach i predyspozycjach.
  4. Podstawa programowa skoncentrowana na wiedzy encyklopedycznej, a nie rozwoju umiejętności.
  5. Koncentracja na efektach nauki - ocenach, egzaminach, zaliczeniach, wg zasady Zakuć, zdać, zapomnieć.
  6. Nadmierna i bezsensowna biurokracja
  7. Z tych grzechów wynikają kolejne:
  8. Dużo zajęć domowych i konieczność pracy indywidualnej z rodzicami i korepetytorami
  9. Konieczność dźwigania do szkoły i do domu plecaków wypełnionych ciężkimi książkami
Znacie te grzechy? Z pewnością jest ich więcej. A może chcielibyście dopisać takie, które przeoczyłem? Wszystkie przybierają mniej lub bardziej skrajne formy, ale są obecne właściwie we wszystkich polskich szkołach.

Wszystkie łącznie wynikają z grzechu głównego: NIEDOFINANSOWANIE OŚWIATY! Ale czyj to grzech? Na pewno nie szkoły. To grzech nastających jeden po drugim rządów. I nie wskazuję jednego - winnego najbardziej. Każdy obiecywał zmiany. Ale tylko aktualny rząd z tak dużym animuszem rozdaje nasze pieniądze. Trudno dziwić się kolejnym grupom wyciągającym po nie ręce.

Co mogę poradzić jako rodzic? Uczyć dzieci w edukacji domowej! Czyli uciec od problemu. I to tylko wtedy, jeśli może sobie na to pozwolić i model taki mieści się w jego życiowej hierarchii wartości...
Co może zrobić nauczyciel? Sam może co najwyżej zmienić pracę. Zmienić pracę, albo trwać w letargu. Nie uwierzę, że są w Polsce nauczyciele zadowoleni z tego jak wygląda polska szkoła pod koniec drugiej dekady XXI wieku. Większość dobrze zna wszystkie felery systemu, narzeka pod nosem i siedzi cicho. Pozwalają upokarzać się na co dzień, pozwalają w przerażeniu również teraz. No bo jeśli nauczyciela może na egzaminie zastąpić każdy - od katechety po budowlańca - to czy nie jest to upokorzenie?

Są jednak tacy nauczyciele, którzy zaryzykowali utratę świętego spokoju. Znają wszystkie grzechy polskiej szkoły i powiedzieli - Dość! Najpierw w szkolnych referendach opowiedzieli się za strajkiem w oświacie, a potem nie poszli na zwolnienia, a zasiedli w komitetach strajkowych. Odważni inicjatorzy. Wykorzystali moment, w którym jakikolwiek strajk ma sens. W czasie egzaminów i na zakończenie roku szkolnego, a do tego w roku wyborczym, jest to na tyle upierdliwe, że mogło skończyć się sukcesem. Ale, o dziwo, rząd zrobił wszystko aby rozjechać nauczycieli walcem propagandy (TVP) i hejtu (trolling i pożyteczni w Internecie). I jest w tym cholernie skuteczny po trzech i pół latach ćwiczeń!

Ale czy nauczyciele przegrali? Nic podobnego. Przegrali może bitwę, ale wojna o stan oświaty trwa i przed nami cała masa większych i mniejszych potyczek. Po tym strajku nic już w oświacie nie będzie takie jak wcześniej. System albo się zmieni na lepsze, albo stanie się fikcją w której już nie część, nie większość, ale wszyscy nauczyciele będą pańszczyźnianymi wyrobnikami, idącymi po linii najmniejszego oporu. Szkoły będą szkolić tylko z nazwy. W rzeczywistości będą placówkami pseudo-edukacyjnymi i opiekuńczymi. Opiekunkom można płacić najniższe stawki. Mogą być niewykwalifikowane. Wykształcą biernych sfrustrowanych ludzi, bez pomysłu na siebie i swoje życie.
Ja takiej szkoły nie chcę. Dlatego popieram postawę odważnych, strajkujących nauczycieli.
Nie poddajcie się, nie traćcie ducha. Stójcie prosto.

2 komentarze:

  1. 100% racji. Sporo jeszcze grzechów można dopisać. Nie zmienia to faktu, że w obecnej sytuacji albo rząd się podda ( na co raczej się nie zanosi ) albo powstaną i wesprą nauczycieli inne grupy zawodowe, bo inaczej nauczyciele pozostawieni sami nie dadzą rady tej rządowej machinie. Już nie ma co odwoływać się do przepisów o tym że matury może nie być, bo rządzący w jedną noc mogą zmienić prawo. Teraz to już nie jest walka o podwyżkę, to już jest walka o godność. O to jak władza, ( nie ważne czy obecna, czy poprzednia , czy nastepna) , rozmawia że zwykłym obywatelem. Każdy z nas ma takie same prawo. Płacimy podatki, utrzymujemy rządzących więc mamy prawo najpierw prosić o zmiany, a potem żądać zmiany na lepsze. Popieram strajk nauczycieli, policjantów, pracowników Ośrodków Pomocy Społecznej, pracowników sądów i innych grup zawodowych którzy mają prawo żądać poprawy swojej sytuacji. Szczególnie w okresie " chojnej ręki " władzy przed wyborami.

    OdpowiedzUsuń