Bulwar nad Białką o poranku powitał mnie widokiem kosmicznym! Ktoś skorzystał z wczorajszego pogodnego wieczoru i mocnym akordem wszedł w sezon grillowy. Gruba musiała być impreza, bo zużyto sporo plastikowych tacek, misek, kubków i sztućców. I bezalkoholowa, bo razem z tackami i niedojedzoną kapustą, walały się tylko butelki po gazowanych napojach. Żadnych puszek, czy butelek...
Ale chwilę później pomyślałem, ze to niemożliwe. Nikt trzeźwy na umyśle nie zostawiłby tego wora pełnego odpadów w centrum miasta. To musiał być jakiś grubszy kałmuk! Walił piwo z Biedronki, a puszki ulokował razem z resztą śmieci. Rankiem cały ten plastik, wybierając puszki i rozrywając worek, rozprowadził po okolicy jakiś drugi kałmuk, miejscowy zbieracz "amelinium".
Optymistyczne akcenty są dwa! Mój telefon do Straży Miejskiej pomógł - po godzinie 14:00 bajzel uprzątnięto. Raduje też fakt, że skretyniały fan grilla nie wyrzucił tego wora śmieci do rzeki, a mógł...
Poniżej fotki i link do wpisu w którym opisuję problem śmieci:
Płać i płacz zjadaczu (5 grudnia 2013 r.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz