czwartek, 9 stycznia 2014

Pogubione rękawiczki

Zwierzę się Państwu z nietypowej pasji jakiej oddaję się od lat, każdej kolejnej zimy. Spacerując ulicami wypatruję pogubionych rękawiczek. 
Takich mokrych i pomiętych, wciśniętych pomiędzy taflę asfaltu, a krawężnik. Zamiecionych na kupkę ze śmieciami - jak ostatnio przy ulicy Chomiczewskiego, albo natkniętych na płot - jak przy jednym z bloków na Bulwarach.
Tu prawa granatowa leży płasko, przejechana przez samochód, tam inna lewa na jakimś parapecie czeka na swoją parę. Właściwie trudno odróżnić prawą od lewej. Wszystkie podobne, bez pary już nikomu niepotrzebne. Jedna zgubiona, druga jeszcze wciąż w ciepłej kieszeni właściciela. Czasem ktoś cofnie się o pięć kroków, albo wróci tą samą drogą i odnajdzie zgubę. Choć razem być im trudno, bez pary bycie rękawiczką zupełnie traci sens.
Czasem myślę, że Polska to para rękawiczek. Pół na ręce prawej, drugie pół na lewej. Ze sobą im niewygodnie, ale kiedy drugiej zabraknie to łyso jakoś tak chodzić tylko w jednej. Niektórzy próbowaliby pewnie nosić obie prawe, ale polskie aspiracje są na miarę skórzanych rękawic. Takich co to się nie rozciągają i nie deformują. Pakując prawą rękawicę na lewą dłoń można nabawić się jedynie obtarć. Polskie rękawice potrzebują się nawzajem. Prawa lewej, a lewa prawej. Trzymajmy się razem - tylko wtedy to ma sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz