czwartek, 17 września 2015

Lekcja przedsiębiorczości

Pracując w szkole człowiek obserwuje różne sytuacje. Znają Państwo jakiegoś nauczyciela? Z pewnością potwierdzi. Ja widziałem na przykład dzieci jedzące cukier. Kupowały go w sklepiku w kolorowych woreczkach i wsypywały wprost do buzi. Innym razem widziałem bezpłatne jabłka, które szkoła dostała z banku żywności. Chętnych do ich jedzenia nie było wielu. Za to chipsów, batonów i słodkich napojów młodzież pochłaniała bez liku. Wszystko zdaje się jednak mieć granice (poza obwodem pasa). 1 września w szkołach zakazano sprzedaży "śmieciowego" jedzenia. Szkolny handel umarł, bo okazało się, że osoby prowadzące sklepiki niczego innego sprzedawać nie potrafią.
***
Kilka dni temu spotkałem czterech chłopców, których kiedyś miałem okazję uczyć. Świeżo upieczeni gimnazjaliści: Adrian, Hubert, Michał i Paweł. Wymyślili, że dzięki pomocy kogoś dorosłego otworzą w szkole własny sklepik, w którym będą sprzedawać owoce, naturalne soki, kanapki i zdrowe przekąski. Wzięli sprawy we własne ręce, zachwycili mnie swym pomysłem i  entuzjazmem. Zamyśliłem się... Przypomniałem sobie ósmą klasę. Zazdrościłem wtedy koleżankom, które na przerwach, zdobywały pierwsze doświadczenia młodych ekspedientek w sklepiku, który prowadził wuefista.
***
Kiedy wróciłem do rzeczywistości spojrzałem na chłopaków i czułem już się jak to się skończy. Krótko wyjaśniłem co to biznesplan i poprosiłem o telefon kiedy go przemyślą i porozmawiają z kimś w szkole o swoim pomyśle. Nie myliłem się. Minęło kilka dni i chłopcy poddali się na starcie. Okazało się, że w szkole przyjdzie im płacić czynsz, a poza tym "na pewno ktoś ich okradnie i w sumie to powinni zająć się nauką". W domu jeden z ojców "roztropnie" zadeklarował, że da młodemu stówkę jeśli ten da sobie z pomysłem spokój...
To się nazywa "lekcja przedsiębiorczości". Pozostaje tylko mieć nadzieję, że młodzi szybko o niej zapomną.

Ojej! A w Legionowie uczniów nie okradli...
http://www.zsp2.legionowo.pl/gimnazjum/sklepik_szkolny

4 komentarze:

  1. Panie Jakubie a ja tam rozumiem ojca tego chłopca jego przekaz był jasny" synu w warunkach socjalistycznych wszelka działalność gospodarcza z góry jest skazana na porażkę dlatego te 100 zł to jest tylko minimalizowanie strat" A niestety zakaz tego co lubią dzieci a nakaz tego co chcieliby ustawodawcy to socjalizm czystej postaci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem tok myślenia - ale trochę jako sarkazm. Moim zdaniem restrykcje nałożone na szkoły to jednak profilaktyka. Skoro później trzeba będzie ich leczyć z raka, cukrzycy, miażdżycy, otyłości i płacić za to, to lepiej wprowadzić zakaz jedzenia cukru (albo nałożyć cukrowy podatek - moim zdaniem lepsze rozwiązanie). Byłbym przeciw jakimkolwiek zakazom gdyby i leczenie nie było później obowiązkiem państwa. Jak wolność to całkowita!

      Usuń
  2. A za kilka lat, już za chwilę na przedmiocie "podstawy przedsiębiorczości" będą im wkładać do głowy jak rozkręcić biznes...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest właśnie najsmutniejsze, że być może przez to doświadczenie żadna książka im już w życiu nie pomoże...

      Usuń