czwartek, 24 października 2013

Z ziemi obcej do Radzynia

Czy to nie zaskakujące? Jednego dnia dostać propozycję pisania felietonów w lokalnej gazecie i zostać ojcem. Biorąc pod uwagę fakt, że o jednym i drugim myślało się już jakiś czas, nie jest to zaskoczenie na miarę bezpłodnego dyslektyka, ale miły to zbieg okoliczności. Oba wyzwania podejmuję z entuzjazmem.
Radzyń to mój świadomy wybór. Wspaniałe miasto, które dało szansę na rozwój i ciekawe życie. Niezależnie jednak od tego jak dobrze się tu czuję i jak wiele udało się wspólnymi siłami zrobić - dla wielu na zawsze pozostanę "obcym". Kimś kto do Radzynia przyjechał tylko dlatego, że stąd właśnie pochodzi jego żona i cała jej rodzina.
Dla nich wszystkich mam dziś prawdziwą bombę. Jak głosi jedna z ostatnich miejskich opowieści do Radzynia przyjeżdża para zwariowanych pozytywistów z Pomorza. Szok i niedowierzanie nie znają granic! On z brodą niczym Rumcajs, w samochodzie na 4 dużych kołach i głową pełną pomysłów. Ona uzdolniona artystka, wolny duch z wieloma umiejętnościami. Oboje szukający swego wymarzonego miejsca na ziemi. I bang! Takim miejscem może być Radzyń. Takim miejscem może być Podlasie. Tutaj można robić coś co się lubi i pięknie żyć. A że nie pasuje to do światopoglądu osób, którym się nie chce, którym wiecznie wiatr w oczy wieje? Może tekstami z tej rubryk uda mi się na to wpłynąć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz