czwartek, 14 listopada 2013

"Syn" Lipińskiego - przypadek niepospolity.

Zorganizować wydarzenie kulturalne lub społeczne w Radzyniu jeden raz to niewielka sztuka. Łatwo jest zespolić grupkę ludzi w działaniu. Niesie ich świeżość pomysłu i energia grupy. Czasem niesie ich naturalna chęć do działania i dawania czegoś innym - to przypadki rzadkie. Pospolite przypadki to aktywność motywowana prostym zyskiem - kasa, poklask, zwolnienie z lekcji.
Jest w tym mieście kilka osób, które wydarzenia organizują seriami. Czasem nawet kilka, albo kilkanaście razy. Szanuję ich. Jednak zrobić coś trzydzieści razy? To już zakrawa na szaleństwo!
Zygmunt Pietrzak
A to właśnie robi Zygmunt Pietrzak. Po raz trzydziesty zorganizował w tym roku Dni Karola Lipińskiego i znów mamy okazję słuchać czołówkę polskich wirtuozów w Radzyniu. Od kiedy poznałem Pana Zygmunta i jego działania mogę śmiało przyznać, że jest dla mnie inspiracją, wzorem stylu i klasy, do której mi i większości radzyńskich działaczy daleko.
Panie Zygmuncie! Gratuluję niewyczerpanych pokładów energii i życzę satysfakcji z kolejnych trzydziestu edycji DKL. A może powinienem życzyć godnej sukcesji i tego aby mógł Pan wreszcie wysłuchać koncertu w spokoju, nie drżąc o każdy szczegół?
Kiedy Lipiński wyjeżdżał z rodziną z Radzynia do Lwowa miał dziewięć lat. Był rok 1799. Lipińskiego i Pietrzaka dzieli więc circa 100 lat. Gdyby lat tych było mniej, a Lipiński wyjechał z Radzynia starszy z pewnością dałoby się słyszeć głosy, że Zygmunt to syn Karola Józefa i po prostu promuje swojego ojca. A on tego nie robi ani dla kasy, ani dla poklasku. No czyste szaleństwo!
Fot.: tygodnikpodlaski.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz