Nie mogę tu jednak nie odnieść się do postawy winowajcy całej tej sytuacji - Roberta Mazurka. I celowo używam wobec niego sformułowania 'winowajca'. Uważam bowiem, że ustępowanie z funkcji na którą powołali go mieszkańcy Radzynia w demokratycznym głosowaniu, na niespełna rok przed końcem kadencji, jest czynem niegodziwym. A szczególnie, kiedy robi się to tylko po to, aby objąć intratną synekurę opłacaną z publicznych pieniędzy tych samych mieszkańców.
Jedna rzecz to publiczny grosz, który Mazurek pobiera jako wynagrodzenie dyrektora ośrodka kultury (będąc osobą powołaną w drodze pozakonkursowej i z niewielkim doświadczeniem w temacie animacji kultury), a druga to kilkutysięczna kwota z budżetu, którą trzeba było wydać aby przeprowadzić wybory uzupełniające na jego miejsce w radzie.
W niedzielnych wyborach w okręgu nr 3, gdzie Robert Mazurek porzucił mandat radnego, przez kilka godzin pełniłem rolę męża zaufania. Zadeklarowałem być na miejscu i swoją obecnością czuwać nad prawidłowością przeprowadzanych wyborów. Praca ta miała charakter nieodpłatny. I teraz będzie dobre! Niech Państwo zgadną, kto pełnił odpłatną funkcję członka komisji, który podawał długopisy wyborcom głosującym nad wyborem następcy Roberta Mazurka? Oczywiście Robert Mazurek! Czy zarobił tam 200 czy 300 złotych to bez znaczenia. Na pytanie kim trzeba być, aby tak zrobić i za kogo trzeba mieć Radzynian, to sobie Państwo dopowiedzą sami. Ja wiem jedno - trzeba nie mieć wstydu!
W całej tej sytuacji wisienką na torcie był fakt, że kilka minut po otwarciu lokalu wyborczego, o siódmej z minutami, pierwszym głosującym w wyborach na następcę Roberta Mazurka, był nie kto inny jak uśmiechnięty i podchodzący do urny tanecznym wręcz krokiem, Robert Mazurek. A najlepszą puentą komentarz innego funkcjonariusza komisji. - Jeden głos już jest więc wybory mamy ważne.
Żałuję, że nie mogłem widzieć miny Roberta po ostatecznym podliczeniu głosów. Nie wiem czy był z siebie dumny i zadowolony z wyniku namaszczonego przez PiS Nasta.
Ale jednego muszę się dowiedzieć i proszę o pomoc Państwa. Czy Robert Mazurek, będąc prawą ręką, nogą i okiem Jerzego Rębka, jego wiernym klakierem i bulterierem, spełnił w ciągu trzech lat obietnice, które składał startując do rady? Dla ułatwienia załączam ulotkę kandydata Mazurka z 2014 roku.
cdn.
